poniedziałek, 30 maja 2016

Przedsiębiorcza kobieta: Anna Michalak

Dziś moim gościem jest Anna Michalak, przedsiębiorcza kobieta, właścicielka firmy Szyciarnia.

Anna Michalak o sobie:

Żona, matka i właścicielka dwóch kotów. Zawodowo wychowanka korporacji, która postanowiła być szefem, zaopatrzeniowcem, producentem, sprzedawcą i sprzątaczką równocześnie. Oczywiście w planach mam rozdanie tych czynności innym, ale na moich zasadach. Kiedyś szycie było moim hobby, a teraz szyte pomysły mogę realizować w pracy.
Zapraszam do mojego świata tkanin: http://www.szyciarnia.pl/pl/c/Tkaniny/13




J.G.: Zajmujesz się tworzeniem niezwykłych rzeczy, łączysz materiały i kreujesz takie kształty, że każdy produkt jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Skąd wziął się pomysł na taki rodzaj działalności? 

A.M.: Dziękuję bardzo za takie miłe słowa. Staram się, aby właśnie tak było, aby każdy produkt był inny. W dzisiejszych czasach – w dobie Internetu – nie jest to łatwe. W większości kształty są powtarzalne, ja bawię się tylko tkaninami. A pomysł na biznes? Sam pomysł, to już proces złożony. Długie lata pracowałam w handlu, w mniejszych, większych i ogromnych sklepach. W ostatniej „etatowej” firmie czułam się jak ryba w wodzie. Niestety firmę zlikwidowano, a ja zostałam z myślą, że chcę mieć własny sklep! Ale z czym? Właśnie to był problem, co ja chcę sprzedawać… 
Korzystając z czasu wolnego, całe godziny spędzałam przy maszynie do szycia. Akurat była jesień i w mojej rodzinie czas prezentów, które oczywiście szyłam. Najpierw koleżanka, później jedna kuzynka, druga… namawiały mnie do sprzedaży właśnie moich prac. Namówiły mnie na pokazanie się na Facebooku, i w portalach sprzedażowych. W międzyczasie założyłam bloga o moim szyciu. I nagle ludzie (obcy) zapragnęli mi płacić za uszycie kotka, poduszki, etc… cóż było robić: założyłam firmę!


J.G.: Jak myślisz, co Cię wyróżnia na rynku?

A.M.: Chyba najbardziej wyróżnia mnie prostota, kolory i funkcjonalność. Klienci natomiast najbardziej zwracają uwagę na kolory, to ich przyciąga!


J.G.: Jakie wzory najczęściej preferują klienci? Wykonujesz również prace na indywidualne zamówienie czy wszystkie wzory są Twoim pomysłem? Skąd czerpiesz inspirację?

A.M.: Cóż, oryginalna nie będę. Połowa moich wzorów pochodzi z Internetu. Druga połowa to postrzeganie przeze mnie świata, a właściwie jego kolorów. Bywa, że zobaczę tkaninę i już wiem co to będzie. Ale bywa też tak, że cudna tkanina leży miesiącami, bo nie mam pomysłu. 
Klienci uwielbiają koty! Może dlatego tak lubią kupować właśnie u mnie – u Koty.
Co do indywidualnych zamówień, to owszem przyjmuję. Oczywiście nie na wszystko. Są też klienci, którym po prostu nie odmawiam. Na przykład mam klientkę, od której telefony odbieram z radością, szczegóły zamówienia zapisuję z czerwonymi z emocji policzkami, a potem myślę: „O kurczę! Jak to uszyć…?”, ostatecznie jednak jestem zadowolona, i klientka chyba też, bo wraca właśnie do mnie.
Jeśli jestem poproszona o kocyk, pościel, spodnie dla maluszka, czy sukienkę, mówię nie. Szczęśliwie mam wiele szyjących koleżanek, i wiem że tam klient będzie bardziej zadowolony, bo złoży zamówienie u specjalisty!

fot. A.Michalak

J.G.: Jakie były początki Twojej działalności? Co było wówczas dla Ciebie największym wyzwaniem? 

A.M.: Tak jak wspomniałam wcześniej chyba największym wyzwaniem był sam pomysł. Kiedy już go znalazłam reszta zadziała się sama. Co wcale nie oznacza, że było łatwo. Nie było i nie jest. Czasami zatrzymuję się w miejscu i choć wiem, że powinnam zrobić krok do przodu, to nie wiem jak… 
Oczywiście pięknie by było, gdybym wystartowała otwierając piękny salon, zamawiając dziesiątki pięknych tkanin, mając panią (albo i dwie) do pomocy…no ale nie miałam budżetu na tak piękny początek. 
Dlatego czasami musiałam zrezygnować z jakiegoś projektu, albo dostosować go możliwości. Dzięki temu mam jeszcze pełno pomysłów do zrealizowania! Bo brak możliwości wcale nie oznacza rezygnacji.


J.G.: W jaki sposób nabywałaś wiedzę na temat kroju i szycia? Uczestniczyłaś w kursach, szkoleniach czy była to raczej nauka na błędach?

A.M.: Całe moje życie kręci się wokół szycia. Szyła moja babcia…szyła moja mama, i moje ciocie. Ale tak naprawdę moja przygoda z szyciem zaczęła się jak miałam cztery, może pięć lat. Byłam na wakacjach u dalszej cioci, i była tam też jeszcze moja daleka kuzynka Benia… To ona pokazała mi jak można czarować z tkanin… i tak się zaczęło. Potem podkradałam mamie tkaniny i ubierałam lalki oraz misie…
Miałam taką lalkę o kobiecych kształtach i bardzo lubiłam ubierać właśnie ją! Raz jej uszyłam suknię z karczkiem, dopasowaną do kolan, a od kolan z falbaną z koła; długi dopasowany rękaw i kapelusz z kokardą. Byłam wtedy w piątej klasie podstawówki. Oczywiście goście musieli oglądać i podziwiać…i jedna ciocia stwierdziła, że ja to pewnie pójdę do Technikum Odzieżowego…no  i decyzja została podjęta: poszłam!


J.G.: Gdzie zaopatrujesz się w materiały? Kupujesz u hurtowników, samodzielnie wyszukujesz tkaniny w sklepach stacjonarnych poznając ich faktury? Sprowadzasz z zagranicy? 

A.M.: Z tkaninami długo miałam problem: były albo zbyt drogie, albo nie takie kolory (znaczy brak kolorów), albo takie jakieś…Cóż było robić założyłam mały sklepik z tkaninami. Do sklepu tkaniny zamawiam od polskich producentów, ale nie tylko: mam też tkaniny z Holandii czy z Czech. 
Oczywiście nie przejdę obok sklepu z tkaninami – wejdę do każdego napotkanego. I jeśli spotkam perełkę, to na pewno ją kupię!

fot. A.Michalak

J.G.: Jakie są kanały sprzedaży Twoich wyrobów? Czy sprzedajesz tylko w sieci czy może uczestniczysz w targach rękodzieła, podejmujesz współpracę ze sklepami?

A.M.: Najbardziej cieszy mnie sprzedaż bezpośrednia. Uwielbiam kiermasze! Szczególnie te kiermasze, których organizatorzy jasno określili cel: sprzedaż rękodzieła i jeszcze powie o tym potencjalnym klientom. 
Mam sklep internetowy, bo lubię mieć wszystko poukładane po swojemu.
Współpracuje też z dwoma sklepami internetowymi, bo panie które je prowadzą są miłe, konkretne i mamy też jasne zasady. Moje dzieła można też zakupić w jednym sklepie stacjonarnym.


J.G.: Na jakie trudności związane z prowadzeniem działalności napotkałaś?

A.M.: Trudności … tak jak wcześnie powiedziałam ograniczony budżet. A poza tym brak informacji, szczególnie na początku, kiedy o kiermaszach dowiadywałam się po tym, jak się odbywały, a nie przed; kiedy ginęłam po prostu w otchłani Internetu…
Problemem było też zgranie wszystkiego: zakup tkanin, produkcja, zdjęcia, wystawienie, pakowanie, wysyłka, wyszukanie kiermaszu, przygotowanie… i każda ta czynność wymaga dodatkowych działań… 


J.G.: Jak na informację o chęci stworzenia czegoś własnego zareagowały osoby z Twojego otoczenia? Czy miałaś ich wsparcie? A może odradzali własny biznes? 

A.M.: Szczęśliwie mam cudownego męża, który czasami mnie skrytykuje, ale tak naprawdę zawsze jest obok i zawsze mogę na niego liczyć. I choć jest on realistą jakich mało, to wspiera mnie w najbardziej szalonych pomysłach. 


J.G.: Co Cię motywuje do działania? 

A.M.: Stan konta i lista wydatków – to jest niezawodny motywator w ciężkich chwilach. A na co dzień motywują mnie klienci – dlatego lubię sprzedaż bezpośrednią, bo tak najlepiej widać jak inni reagują na moje prace.


J.G.: Czy planujesz rozszerzenie oferty o inne produkty? A może kursy?

A.M.: Oczywiście, że planuje! Na razie muszę mieć większe lokum. Mam już upatrzone, więc trzymajcie kciuki. A jak się przeprowadzę, to czas na realizacje tych pomysłów, które czekają… będzie wtedy i szersza oferta, i kursy…

fot. A.Michalak

J.G.: Jako osoba prowadząca firmę co byś doradziła kobietom, które dopiero myślą o założeniu własnej działalności? Co powinny wziąć pod uwagę? Jak się przygotować? 

A.M.: Najważniejsze, żeby nie patrzyły na innych. Jeśli są przekonane do swojego pomysły, niech go realizują po swojemu.
Na początek na pewno trzeba przemyśleć co chcemy robić, kto ma być grupą docelową i jak do tej grupy chce się dotrzeć. A także co może być słabym punktem naszego planu i czym go możemy zastąpić. Czasami po prostu trzeba lekko zejść z drogi, żeby móc potem na nią wrócić. 
Na przykład ja miałam taki okres, że brałam każde szycie, żeby tylko mieć na wszystkie opłaty.
No i budżet początkowy : jak długo i ile możemy inwestować, znaczy pracować bez dochodu. Bo dużo łatwiej jest realizować marzenia, niż z nich żyć. 


J.G.: Czy, mając na uwadze swoje obecne doświadczenie, ponownie podjęłabyś decyzję o prowadzeniu swojej firmy? 

Tak! Tak! Tak!


J.G.: Jakie według Ciebie cechy i umiejętności są niezbędne do prowadzenia własnej działalności? 

A.M.: Samodyscyplina! Szczególnie kiedy pracuje się w domu. 
Trzeba mieć też określony cel i wyznaczoną drogę, którą się chce dojść do tego celu.
Niezbędna jest też zdolność analizowania, każdy krok trzeba przemyśleć , spojrzeć na niego od strony potencjalnego klienta. 


J.G.: Jaki aspekt prowadzenia działalności przynosi ci najwięcej satysfakcji? 

A.M.: Sprzedaż, bo to oznacza, że moje wybory i decyzje są słuszne.


J.G.: Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

A.M.: Zapowiadają mi się bardzo pracowite wakacje- będę towarować stoisko w Kołobrzegu. Mam jednak nadzieję, że uda mi się otworzyć sklep, który dumnie będę mogła nazywać salonem z tkaninami i dekoracjami! Liczę też na to, że wygospodaruje kilka dni na wakacje…


J.G.: Zatem spełnienia planów – zarówno tych biznesowych, jak i wakacyjnych– życzę!

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. I cudowne są też jej wyroby:-)

      Usuń
    2. Dziękuję, jestem cała oblana rumieńcem :-)

      Usuń
    3. To ja dziękuję, rozmowa była przyjemnością i - mam nadzieję - zainspiruje inne przedsiębiorcze kobiety:-)

      Usuń