wtorek, 5 lipca 2016

Steven D.Levitt, Stephen J.Dubner „Kiedy warto obrabować bank"

Tytuł: „Kiedy warto obrabować bank oraz 131 innych zakręconych pomysłów i napadów pozytywnego bełkotu”
Autor: Steven D.Levitt, Stephen J.Dubner
Wydawnictwo: MT Biznes









Zastanawiałeś się kiedyś, w jaki sposób biblioteki publiczne pozbawiają autorów potencjalnych zysków? Jak najlepiej przeprowadzić zamach terrorystyczny? Jakie podatki powinni płacić sportowcy czy też w jaki sposób wycenić skrzydełka z kurczaka? Zapewne na każde z tych pytań odpowiesz stanowcze „NIE”, dodając przy tym, że takimi błahostkami się nie przejmujesz. Tymczasem właśnie takie zagadnienia wchodzą w zakres zainteresowań ekonomistów, burząc pewien stereotyp funkcjonujący na ich temat. Okazuje się bowiem, że ekonomiści jak nikt inni, potrafią dostrzegać w otoczeniu zjawiska, które mogą otworzyć wiele umysłów, że potrafią wbić przysłowiowy „kij w mrowisko”, by zmienić stosunek wielu ludzi do rzeczywistości.

Jeśli do tej pory ekonomia kojarzyła ci się z definicjami, z prawem popytu i podaży, jeśli gnębiła cię różnica pomiędzy PKP i PNB a innymi miernikami wzrostu gospodarczego, to zapewne z przyjemnością poznasz jej inne, lekko przewrotne wcielenie. Odpowiedzialnymi za tę mentalną zmianę są autorzy bestsellerowej książki „Freakonomia”, która otworzyła nas na zupełnie inne myślenie o rozwoju gospodarczym i samej gospodarce. Dziś autorzy, Steven D.Levitt – profesor ekonomii na University of Chicago oraz Stephen J.Dubner – pisarz i dziennikarz, oddają w nasze ręce książkę „Kiedy warto obrabować bank oraz 131 innych zakręconych pomysłów i napadów pozytywnego bełkotu”. 

Opublikowana nakładem wydawnictwa MT Biznes pozycja to kontrowersyjna i zasiewająca ziarno niepokoju publikacja, która jest niejako kontynuacją idei zapoczątkowanej we wcześniejszej książce. Publikacja „Freakonomii” i jej międzynarodowy sukces sprawiły, że autorzy założyli blog, w którym opisywali absurdy rzeczywistości, badania naukowe i ich odbicie w realnym świecie oraz pewne mechanizmy zachowań, zarówno konsumentów, jak i samego rynku. Posty, pisane z dystansem do otaczającego świata i z pewną dozą (auto)ironii, przysporzyły autorom tyle samo zwolenników co przeciwników, ale jedno jest pewne – nie można koło nich przejść obojętnie. Dlatego też niezależnie od tego, czy jesteś ekonomistą, biologiem, czy nawet leniwcem pospolitym, to po książkę „Kiedy warto obrabować bank…” sięgnąć warto. Chociażby po to, aby zastanowić się nad swoimi reakcjami na bodźce płynące z otoczenia, rozwiązać wiele nurtujących kwestii (jak na przykład ta, skąd bierze się przewaga własnego boiska), a także … poznać bliżej autorów i odkryć ich drugą naturę (a nawet dowiedzieć się, dlaczego jeden z nich prawie trafił do Guantanamo).

Autorzy książki mają ten dar, który odróżnia dobrych nauczycieli od złych – potrafią zajmująco, lekko i zrozumiale pisać o rzeczach trudnych, potrafią przemycać nam pewne prawa, pokazywać pewne zależności i paradoksy, nie używając przy tym języka przeznaczonego wyłącznie dla geeków ekonomii. Kolejne rozdziały zawierają wybrane i zredagowane wpisy, zaczerpnięte z wspomnianego bloga, pogrupowane z uwagi na poruszane tematy, choć klucz ten znany jest zapewne tylko autorom. I tak, przykładowo, w rozdziale pierwszym przeczytamy o tym, dlaczego należy zrezygnować z etatów na uczelniach, jaki sposób ataku wybrać występując w roli terrorysty i dlaczego przywrócenie poboru do wojska jest koszmarnym pomysłem. Rozdział drugi poświęcony jest zawiłościom i absurdom językowym, a po jego lekturze na zawsze unikać będziesz mężczyzn o imieniu Wayne. W kolejnych rozdziałach dyskutować będziemy między innymi o cenach, o ocenie ryzyka, o nieuzasadnionym lęku czy oszustwie. A wszystko to w lekko prześmiewczym tonie który sprawia, że niepostrzeżenie zaczynamy toczyć dysputy na tematy ekonomiczne i prezentować własne zdanie nie będąc nawet świadomym, w jaki sposób daną wiedzę posiedliśmy. I choć książka „Kiedy warto obrabować bank…” nie jest (wbrew pozorom) instrukcją podpowiadającą kolejne kroki do dokonania czynu zagrożonego karą pozbawienia wolności, to jej lektura z pewnością nie będzie czasem straconym (dla tych, którzy na takowa instrukcję liczyli). Książka bowiem prowokuje do samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków z otaczających nas wydarzeń, otwiera nasze oczy i uszy na liczne sygnały i uodparnia nas na socjotechniczne ataki rządu i mediów. Po skończeniu tej publikacji, już nic nie będzie takie samo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz