Dziś moim gościem jest Adrianna Piziurny z OdNowa, nadająca meblom drugie życie. Efekty jej pracy można obejrzeć TU oraz TU.
Adrianna Piziurny o sobie ...
Od zawsze moją pasją było nadawanie starym, zapomnianym meblom drugiego życia. Do każdego mebla podchodzę indywidualnie. Wyszukuję "perełki: u babci na strychu, na pchlich targach i na aukcjach internetowych.
Po przeprowadzeniu całego procesu renowacji meble odzyskują swoje piękno i znów mogą służyć nowym właścicielom, nadając wnętrzom pięknego i niepowtarzalnego charakteru.
Wykorzystywane przeze mnie farby i materiały pochodzą od bardzo dobrych producentów. Całość prac wykonywana jest ręcznie, z dbałością o każdy element mebla.
Jeśli szukasz czegoś wyjątkowego, indywidualnego, czegoś co zmieni charakter Twojego wnętrza i nada mu świeżości, zapraszam na moje aukcję internetowe, na których prezentuję meble z nową duszą - z nową starą duszą. Jeżeli posiadasz zapomniany, zakurzony mebel lub przedmiot w swoim domu - również zapraszam.
fot. Adrianna Piziurny |
J.G.: Zajmujesz się odnową starych mebli, dajesz im drugie życie. Skąd wziął się pomysł na taki rodzaj aktywności?
A.P.: Hm…. Ciężko na to odpowiedzieć. To nie był chyba pomysł. To siedziało we mnie od zawsze. Zawsze lubiłam malować, przerabiać stare meble, ale nie traktowałam tego na poważnie, tylko bardziej w ramach hobby. Nie wierzyłam w siebie, bo według mnie każdy potrafił to zrobić, tylko nie każdy miał czas. Teraz nastał ten moment w życiu, w którym chyba uwierzyłam w siebie dlatego chcę, aby moja pasja stała się źródłem dochodów.
J.G.: Jak myślisz, co Cię wyróżnia na rynku?
A.P.: Myślę, iż wyróżnia mnie fakt, że szukając mebli, staram się nie kupować ich na aukcji, przywieźć i zrobić, tylko szukam mebli u ludzi, których coś z nimi łączyło. Uwielbiam słuchać historii na temat tego co od nich kupuje, a naprawdę te historie są czasem bardzo ciekawe. Później, gdy siadam już do pracy, i patrzę na ten mebel, to jestem dumna z siebie, że nie pozwoliłam mu trafić do pieca, że doceniłam to co przeżył, ile ma lat i dałam mu drugie życie.
fot. Adrianna Piziurny |
fot. Adrianna Piziurny |
J.G.: Jakie były początki Twojej pracy z tymi starymi przedmiotami? Co było wówczas dla Ciebie największym wyzwaniem?
A.P.: Początki nie były trudne. Według mnie trudny jest dopiero ten „drugi początek” - ta obecna chwila, która ma spowodować, że pasja stanie się zarobkiem. Kiedy zaczynałam, podchodziłam do tego bardziej jak do zabawy, a teraz musi być profesjonalnie. Przerażało mnie to jaki papier do czego użyć, żeby nie zniszczyć mebla, jak malować, jakim pędzlem farbą. No ale z biegiem czasu to wszystko przychodzi samo. Kolejnym wyzwaniem dla mnie jest tapicerowanie – ale nie przeraża mnie to. Chce nie tylko naprawiać meble, stoły ale także wziąć się za stare fotele – a mam już ich trochę. Ciągle się doszkalam, dlatego w najbliższym czasie planuje udać się na kurs tapicerski.
J.G.: W jaki sposób pozyskiwałaś wiedzę dotyczącą renowacji? Czy twoje wykształcenie jest z tym związane?
A.P.: Moje wykształcenie nie jest w żaden sposób związane z renowacją. Jestem młodym inżynierem po AGH, kierunek Inżynieria Środowiska. Jestem typowym samoukiem. Od dzieciństwa pooglądałam tatę jak majsterkuje w garażu i ta ciekawość została we mnie. Kiedyś mówiłam sobie: „Nie. Nie mogę zająć się meblami skoro ukończyłam takie studia, przecież 5 lat uczyłam się, zdawałam ciężkie egzaminy, a teraz co, skończę w garażu umazana w farbie?” Stwierdziłam, że nie może tak być i odłożyłam renowacje na bok. Ale uświadomiłam sobie, że życie ma się jedno i nie można robić czegoś wbrew sobie. Kocham renowacje kocham bawić się z tymi mebelkami i mam to tylko odłożyć dlatego, że tak pasuje? Dlatego chcę powiedzieć wszystkim, którzy czytają ten wywiad - studia są po to aby nauczyć się życia, a jeśli po ich ukończeniu czujecie, że to nie jest to, co nadaje sens waszemu życiu. odłóżcie to na bok!
J.G.: Gdzie poszukujesz mebli, które stanowią bazę do twoich projektów?
A.P.: To jest słodka tajemnica. Mieszkam w takiej części Polski, gdzie domy w okolicy są pełne takich perełek.
J.G.: Czy każdy mebel można poddać takiej odnowie? Czy na przykład można coś „wyczarować” z mebli z płyt wiórowych czy musi być to drewno?
A.P.: Powiem szczerze, że na razie najczęściej pracowałam na drewnie. Jednak dostał się w moje ręce kredens, który jest częściowo z drewna częściowo z płyty. I oczywiście da się coś z niego „wyczarować”. Jest dużo sposobów, wystarczą tylko chęci, czas i pomysł.
fot. Adrianna Piziurny |
J.G.: Jak na takie zainteresowanie starymi rzeczami reagują osoby z Twojego otoczenia? Czy masz ich wsparcie? A może nakłaniają cię, żebyś zajęła się innym rodzajem aktywności?
A.P.: To jest ciężki temat. Wsparcie zawsze miałam od swojego narzeczonego, on wierzył i wierzy we mnie bardziej, niż ja sama w siebie. A bliskim podoba się to co robię, jednak według nich powinnam robić to dodatkowo. Ale nie da się łączyć pracy zawodowej z renowacją po pracy. Nie potrafię wówczas oddać się w całości temu co robie i nie wychodzi to tak idealnie, jakbym chciała. Myślę zatem, że wszyscy będą bardzo zaskoczeni jeśli uda mi się pasję zmienić w źródło dochodu.
J.G.: Planujesz otwarcie swojej firmy, chcesz zamienić swoją pasję w biznes czy może zajmować się tym wyłącznie hobbystycznie?
A.P.: Długo nam tym myślałam, bardzo długo. Na razie robię to po pracy, hobbistycznie. Ale jak wspomniałam wcześniej nie da się tak. Dlatego parę dni temu podjęłam bardzo trudną i ważną dla mnie decyzję, że zakładam firmę. Boje się jak cholera, bo każdy straszy mnie, że nie ma opcji zmienić tego w biznes, ża mała grupa klientów itp. Ale myślę, że np. dzięki wywiadowi z Tobą, liczba moich klientów troszkę wzrośnie.
J.G.: Czy planujesz rozszerzenie oferty o inne usługi, na przykład aranżację wnętrz?
A.P.: Baaaaaardzo bym chciała i marzę o tym całe życie. Jednak brakuje mi wiary w siebie. Jednak jeśli rozkręcę się w sprzedaży mebli, to oczywiście moim marzeniem i kolejnym celem jest aranżacja wnętrz. W życiu trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę i wspinać się jak najwyżej. Wówczas spadniemy z przedostatniego stopnia drabiny, a nie z samego dołu ;)
fot. Adrianna Piziurny |
J.G.: Jako osoba planująca własną firmę co byś doradziła kobietom, które również myślą o założeniu własnej działalności? Co powinny wziąć pod uwagę? Jak się przygotować? Co jest twoją największą obawą?
A.P.: Największą i jedyną w zasadzie obawą jest to, że nie będę miała odpowiedniej ilości klientów. Ale mam nadzieję, że dobra reklama będzie podstawą, aby rozkręcić biznes. Jeśli chodzi o przygotowanie – ja się nie przygotowywałam w żadnym stopniu – poszłam na żywioł i dlatego się boję. Na pewno przyda się jakiś wkład własny na początek - jakieś oszczędności. Ważne jest to, czy to czym chcecie się zająć to jest na pewno TO, czy tylko chwilowa ekscytacja. Jeśli nie macie wątpliwości, to nie ma się nad czym zastanawiać. Życie ma się jedno – trzeba w nim robić to co się kocha a nie to co się musi.
J.G.: Jakie według Ciebie cechy i umiejętności są niezbędne do prowadzenia własnej działalności?
A.P.: Nie wiem czy sama posiadam te cechy, ale według mnie istotna jest przede wszystkim wiara w siebie, wiara w to co się robi, oddanie się temu w 100%, kreatywność, umiejętność nawiązywania kontaktów, pomysł na siebie i przede wszystkim codziennie budzenie się z uśmiechem na twarzy, bo przecież kochacie swoje życie i to po to wstajecie każdego ranka.
J.G.: Jaki aspekt związany z odnową mebli przynosi ci najwięcej satysfakcji?
A.P.: Jak już wspomniałam wcześniej, to że uratowałam go przed spaleniem w piecu czy zgniciu w jakiejś piwnicy. Lubię sprzątać, może śmieszne, że o tym mówię, ale lubię sprzątać dlatego że widzę efekty jak skończę. I tak samo działa na mnie renowacja. Patrzą na mebel po odnowieniu widzę ogromną zmianę i niewiarygodne efekty i to jest to, co daje mi motywacje do działania.
fot. Adrianna Piziurny |
J.G.: Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
A.P.: Nie chcę koncentrować się tylko na meblach, które idą na sprzedaż. Chce dostawać zlenienia od ludzi, którzy będą chcieli żebym pomalowała coś dla nich. Po drugie, jak wspomniałam wcześniej, chce zająć się fotelami i krzesłami. Chce również nawiązać współpracę z firmami projektującymi wnętrzna, a największym marzeniem, jest dekorowanie i aranżacja wnętrz w moim wykonaniu. Wiem, może to brzmi nierealnie, ale trzeba mieć marzenia i wierzyć, że kiedyś się uda.
J.G.: Co Cię motywuje do działania?
A.P.: Ludzie są moją największą motywacją. Nie ma nic innego, co bardziej napędza Cię do działania. Na mojej stronie na facebooku każdy „like” powoduję , że chcę biec do garażu i zacząć malować. Po około 4 tygodniach moja strona ma około 350 polubień. Dla mnie to nie jest zwykłe kliknięcie "lubię to", dla mnie jest motywacja i znak, że to co robię, ma sens. Niewiele brakowało, żebym się poddała i zostawiła to w cholerę.... Nie miałam pewności siebie, myślałam: „a co tam, przecież każdy potrafi to robić". A dzięki ludziom, i temu, że jest ich aż ponad 350 ze mną, wiem, że ktoś czeka na moje prace i pomyśli sobie: „kurcze, ona ma talent".
Dzięki tym ludziom, chce mi się brać do ręki szlifierkę, pędzel, łamać paznokcie, być cała w kurzu, ale wiem, że mam dla kogo to robić bo już nie jestem w tym sama tylko Oni są ze mną.
I to jest ta moja motywacja bez której nie byłabym tu i teraz.
J.G.: Czy możesz zdradzić, jaki jest twój ulubiony mebel, który zyskał drugie życie?
A.P.: Najwięcej satysfakcji przyniosły mi meble, które dała mi moja babcia. Są to meble jej mamy, jej babci, i wiem, że są szczególnie ważne w jej życiu. Nie trzymałaby ich przez tyle lat, gdyby coś jej z nimi nie łączyło. I kocham patrzeć na jej uśmiech na twarzy, gdy widzi, że to krzesło, które stało u jej babci w kuchni, dostało obecnie „drugie życie”.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń